Nie przepadam za marnowaniem jedzenia. Jakoś głupio mi robić obrazki z kaszy, kiedy tyle dzieci na świecie nie ma co jeść. Czasem jednak marnujemy trochę jedzenia na zabawy: na masę solną, obrazki z kaszy, czy aniołki z makaronu. W końcu na zabawki też wydaje się dobra, które można było przeznaczyć na coś innego.
Na jednego aniołka potrzebne są 2 kokardki – na sukienkę i skrzydła, 1 muszelka – na twarz, 2 ozdobne kolanka – na ręce i łyżeczka ryżu albo pęczaku na włosy. Do tego sznureczek, złoty spray i klej. Absolutną rewelacją jest pistolet z klejem na ciepło, więc na klejenie warto się umówić z ciocią, która takowy posiada;)
Choinki z orzechów nie są marnowaniem jedzenia (podobnie jak złocone orzechy na choinkę), bo każdy orzech przed malowaniem rozcinam na pół i wydłubuję zawartość:D W się śmieje, że jestem typowym krakowskim centusiem, ale po prostu żal mi tylu pyszności;) Choinka jest dziełem Córci. Śliczne choinki można też zrobić z makaronu lub łusek po pistacjach.
Najgorsze katusze przeżywałam przy suszeniu pomarańczy i cytryn. Jednak są tak piękne, że po prostu muszę je mieć na choince, a domowe mają gwarancję, że nie były traktowane żadnymi konserwantami, co przy małych szkodnikach jest bezcenne.
Trochę Inna Cukiernia 