Ledwie świat się zazieleni, ja już bym chciała przemalować go na fioletowo. A tymczasem namnożyło się tego białego tałatajstwa…
Postanowiłam przetrzebić populację białych fiołków, żeby nie zabierały miejsca dla fioletowych. Ale fioletowym po prostu nie potrafię się oprzeć…
Syrop fiołkowy przygotowuję na raty, w tempie zbierania fiołków. Osobno wsypuję białe osobno fioletowe. Zalewam wrzątkiem, tylko tyle, żeby zakrył kwiaty. Odstawiam pod przykryciem z łapy.
Po ostygnięciu cedzę, dodaję cukier i zagotowuję. Dodaję kwasek cytrynowy – tylko odrobinę, żeby kolor zmienił się z zielonego i niebieskiego na ten właściwy fiołkom.
W kieliszku obok kolejna porcja syropu, jeszcze nie zakwaszona.
Jakże Kwiatożercy mogliby się obyć bez fiołków?
W sumie fiołki rosną dziko pod lasem…
Jedna myśl w temacie “Syrop z białych fiołków”