A właściwie marcepanowe baranek i owieczka o runie z pisaka tortowego. Miały stać na babeczkach posypanych zieloną cukrową łączką. Jednak uznałam, że słodkości już dość! W związku z tym nie było babeczek, tylko na świąteczny obiad u babci spakowałam Córci same baranki. I tak była zadowolona:) A po zjedzeniu takiej porcji marcepana na pewno nie dałaby rady jeszcze ciastku, więc nie było czego żałować.
Córunia (bo tak teraz życzy sobie być tytułowana:)) zjadła tylko baranka. Owieczka wróciła „na potem”:)