Wymyśliłam sobie sernik: delikatny, puszysty i z fiołkami. Wyszedł prześwietnie! I pasuje do Klubu Kwiatożerców🙂
Na spód herbatniki petitki. Wyłożyłam nimi ciasno spód tortownicy.
Masa serowa
ok. 625 g serków homogenizowanych (5 opakowań zwykłych serków bez dodatków)
3/4 kostki masła
1 jajko
250 ml śmietany kremówki
3 łyżki cukru pudru (spod suszenia fiołków:))
1,5 opakowania cukru z prawdziwą wanilią
3/4 szklanki mleka
3 łyżeczki żelatyny
Masło zmiksowałam z cukrami waniliowymi i żółtkiem. Dodawałam pojedynczo serki. Żelatynę rozpuściłam w mleku. Kiedy wystygło zmiksowałam z masą serową. Zatrudniłam W, żeby mi wlewał cieniuteńkim strumieniem przez siteczko:) Białko ubiłam ze szczyptą soli. Śmietanę ubiłam z cukrem pudrem. Delikatnie wmieszałam pianę i śmietanę do sera i wyłożyłam łyżką na herbatniki. Specjalnie ser był bardzo mało posłodzony. W czasie, kiedy się zsiadało w lodówce, przygotowałam mus.
Mus czekoladowy
2 tabliczki białej czekolady
500 ml śmietany kremówki
Czekoladę rozpuściłam w kąpieli wodnej, wlałam połowę śmietany i ubiłam. Drugą połowę śmietany ubiłam osobno, po czym połączyłam. Masakrycznie słodkie! Jeżeli jeszcze kiedyś będę robić, użyję tylko jednej tabliczki.
Pomiędzy
Na masie serowej delikatnie rozprowadziłam konfiturę fiołkową. Ser był tak puszysty, że bałam się go zmiażdżyć. Mojej fiołkowej galaretki było bardzo mało. A ponieważ wymarzyłam sobie dawno ten fiołkowy sernik, żyłam w strachu, że w tym roku fiołków nie zastanę w tym samym miejscu co zawsze, więc w odwodzie miałam zamówioną konfiturę fiołkową (FAVOLS), którą się wspomogłam i zmieszałam oba mazidła:) Ta kupna pięknie pachniała, ale moja była smaczniejsza:) Różniły się nawet na oko. Moja była miększa i były w niej płatki fiołków, a w kupnej całe kwiatki z łodyżkami ale bezbarwne.
Na warstwę fiołkową wyłożyłam mus biało-czekoladowy.
Tuż przed podaniem udekorowałam suszonymi (krystalizowanymi?) fiołkami. Nie chciałam, żeby przez noc nasiąkły wilgocią w lodówce. Fiołków zdecydowanie było za mało. Myślę, że wg potrzeb gości, to powinnam całą powierzchnię ciasno pokryć kopczykiem fiołków 😀 Co było do przewidzenia, 3/4 z nich zjadła Córunia:)
Całość była godna poematu, a co najmniej opadu szczęki:) Puszysty, wprost eteryczny, lekko kwaskowaty ser z ziarenkami wanilii, aksamitny mus z białej czekolady a wszystko przetkane aromatyczną nicią fiołków.
Jeżeli miałabym jeszcze kiedyś robić fiołkowy tort, to zmodyfikowałabym przepis i zamiast musu z białej czekolady (który był zdecydowanie za słodki) i konfitur, ubiłabym bezpośrednio śmietanę z fiołkową galaretką. Koniecznie własnego wyrobu, z całymi płatkami, żeby fajnie wyglądało:)
Ale licho nie śpi, bo zostało mi jeszcze ponad pół słoika konfitury…
Jedyne czego żałuję, to 39 stopniowej gorączki, przez którą nie miałam siły trzymać aparatu, żeby zrobić lepsze zdjęcia:(