Sposób na ubarwienie codziennej szarości to kruche ciasteczka w pięciu radosnych kolorach. A każdy kolor uzyskany naturalnymi metodami.

Kolorowe kruche ciasteczka
200 g masła (koziego lub innego tłuszczu do pieczenia np.: masła shea z olejem kokosowym)
2 szklanki mąki + na podsypanie
3/4 szklanki cukru (najlepiej użyć drobnego białego, lub pół szklanki cukru pudru)
1 łyżka cukru z wanilią
szczypta soli
szczypta proszku do pieczenia
1 żółtko (można zastąpić dwoma jajkami przepiórczymi albo dolać więcej rumu)
1 łyżka soku z cytryny
ewentualnie 1-2 łyżki rumu
Dodatki:
1 łyżeczka niebieskiej spiruliny
1 łyżeczka suszonego młodego owsa lub herbaty matcha
1 łyżeczka kurkumy
2 łyżeczki liofilizowanych truskawek
Zagnieć składniki ciasta mikserem lub ręcznie. Można rozetrzeć tłuszcz z mąką i cukrem do uzyskania kruszonki, a potem dodać składniki mokre, aż ciasto zwiąże. Albo można najpierw utrzeć wszystkie składniki ale z połową mąki i potem dosypywać powoli mąkę do uzyskania odpowiedniej tężyzny ciasta. Pamiętaj, że BARDZO dużo zależy od temperatury i wilgotności otoczenia, bo ciasto zupełnie inaczej się zachowuje. Serio, jeśli nie wierzysz mi, zaufaj mistrzom cukiernictwa. Czy jest sucho, czy wilgotno, czy jest zimno, czy gorąco – trzeba lekko skorygować przepis, żeby uzyskać odpowiednią konsystencję ciasta. Ponieważ barwniki są w proszku, dlatego lepiej ciasto podstawowe przygotować luźniejsze.

Podziel ciasto na pięć części. Do jednej dodaj niebieską spirulinę, do drugiej zielony owies lub matchę, do trzeciej kurkumę, do czwartej zmielone suszone truskawki, a piątą część zostaw niezabarwioną. Być może trzeba będzie dolać kilka kropli oleju lub soku z cytryny, żeby zrównoważyć konsystencję po dosypaniu suchych barwników. Odłóż ciasto do lodówki przynajmniej na kwadrans.
Wałkuj każde ciasto osobno podsypując mąką. Wycinaj ciasteczka, ja użyłam mojej ulubionej foremki – małego motylka. Układaj ciasteczka na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Piecz 6-8 minut w 180°C pilnując, żeby się nadmiernie nie przypiekły. Oczywiście nie upilnowałam idealnie i szczególnie te, które miały zostać białe – zrobiły się brązowe. Co oczywiście ucieszyło mojego W, bo on lubi takie przypieczone, ale ja zepsułam sobie koncepcję kolorystyczną 😛
Zastanawiałam się jeszcze nad zabawą w dwukolorowe kwiaty, ale foremki, które ślicznie wyglądają i zupełnie bezrozumnie się na nie połasiłam, okazały się koszmarne w użytku więc po trzech ciastkach zrezygnowałam, a jedno i tak mi pękło przy zdejmowaniu z blachy. (Ta radosna zieleń łodyżek jest wynikiem pomieszania ciasta niebieskiego z żółtym.)

Smacznego!
Matko! Wyglądają jak wzór na sukience mojej córki. Zawsze mi się zawsze wydaje, że zerwą się i odlecą… Cudo!
PolubieniePolubione przez 1 osoba