Jeszcze w zeszłym roku trener naszej lokalnej drużyny piłkarskiej wyczaił, że mam hopla na punkcie zielska i chwaściorów i zaprosił mnie do odwiedzenia drugiego, historycznego boiska stwierdzeniem: „Będzie Pani zachwycona!” I miał rację! Obrzeża boiska okazały się rewelacyjnym źródłem pysznych chwastów. Teren zaciszny, oddalony od dróg, zamknięty przed ludźmi i psami. Rośliny są tylko strzyżone, niczym nie pryskane. No po prostu raj dla zbieracza! Z radością więc pozbierałam rośliny i przygotowałam boiskową tartę.

Boiskowa tarta z dzikimi roślinami
1 szklanka mąki
100 g masła
1 żółtko
szczypta soli
pęczek młodych pędów chmielu
garść młodych liści podagrycznika
kilka listków czosnku niedźwiedziego.
3 jajka
1 białko
150 g śmietany 18%
100 g dojrzałego żółtego sera
sól

Zagnieć składniki ciasta, ewentualnie dolej 1 lub 2 łyżeczki zimnej wody, aż ciasto zwiąże. Odłóż kulę ciasta do lodówki na 15-30 minut. Ciastem wyłóż natłuszczoną formę na tartę o średnicy 22 cm. Wstaw formę do lodówki na 15-30 minut. Widelcem ponakłuwaj dno ciasta, żeby w czasie pieczenia nie powstały pod nim pęcherze i nierówności. Piecz ciasto przez 10 minut w 180°C. W tym czasie jajka roztrzep ze śmietaną, dodaj start ser. Na podpieczonym cieście poukładaj pędy chmielu, posyp posiekanym podagrycznikiem i listkami czosnku niedźwiedziego. Na to wylej mieszankę jajeczną. Tartę piecz ok. 30-35 minut w 180°C. Przed krojeniem poczekaj chwilę, żeby masa lepiej stężała.
Zdjęcia środka robiłam niestety już po ciemku ale nawet po ciemku widać, że tarta była wypakowana zielskiem. A że jednocześnie ociekała jajkami i nabiałem to może przekonać do zielska nawet największego ziołofoba 😉

Smacznego!
Ja też dodaję różne chwasty do potraw, chociaż muszę z żalem stwierdzić, że nie są to dla moich domowników przeboje kulinarne (zwłaszcza mąż sarka, jednak wpływ na jego sceptycyzm mógł mieć fakt, iż kiedyś podałam mu na stół danie o wdzięcznej nazwie „jaja w pokrzywach”). A ta tarta jest niezwykle apetyczna (ten rumiany wierzch i zielone wnętrze…)
PolubieniePolubienie
Ja mojemu nie mówię, co zjada, więc nie marudzi 😉
PolubieniePolubienie