Zachwyt Buddy (Buddha’s Delight) to tradycyjne chińskie danie podawane podczas świętowania Chińskiego Nowego Roku, który wg kalendarza lunarno-solarnego wypada na nów Księżyca w połowie między przesileniem zimowym a równonocą wiosenną, czyli w roku 2022 to 1 lutego. Jest to wegańska potrawka z grzybów i warzyw nazywana po kantońsku lo han jai a po mandaryńsku luo han zhai. Na przygotowanie tej potrawy zdecydowałam się z podstawowego powodu: w wyszukiwarkach zawsze wyskakuje jako danie, do którego wykorzystuje się suszone kwiaty liliowca 😉 Więc jako zagorzała kwiatożerczyni musiałam go spróbować i właśnie do tego celu suszyłam liliowce! Danie wymaga wiele zachodu, ponieważ Zachwyt Buddy powinien składać się z osiemnastu składników, a każdy składnik powinien być przygotowywany osobno. W sieci znalazłam wiele przepisów, każdy inny, ale najwięcej chyba czerpałam z tego i tego przepisu. Nie udało mi się zgromadzić wszystkich azjatyckich składników m.in.: nasion miłorzębu, kulek glutenu, skórki tofu, czy nasion i korzenia lotosu, więc dosztukowałam tym, co miałam. Mam jednak nadzieję, że udało mi się uchwycić ducha potrawy, a była bardzo smaczna.

Buddha’s Delight czyli Zachwyt Buddy
suszone kwiaty liliowca
suszone grzyby shiitake (twardnik japoński)
suszone grzyby mung (uszak bzowy)
twarde tofu
pędy bambusa
świeże grzyby shimeji (bokownik)
kapusta pak-choi (bok choy)
kapusta pekińska
marchewka
groszek cukrowy
mini kukurydza (świeża)
makaron sojowy
orzeszki ziemne
imbir
kasztany wodne (ponikło słodkie) – cudownie chrupiące
pieczarki
migdały
„czarny mech” (fat choy) – w sumie nie jest mchem tylko glonem rosnącym na pustyni Gobi i zasadniczo jest zakazany (i toksyczny) ale Chińczycy i tak go używają. Zastanawiałam się nad glonami wakame jako alternatywą ale w efekcie zastąpiłam go porostem: chrobotkiem reniferowym byle dobić do osiemnastki 😉 (Pamiętajcie, że dziko rosnący chrobotek jest pod ochroną! Nie wolno go zrywać na własną rękę.)
Przyprawy:
sos sojowy
chilli
cukier
olej sezamowy
sól

Na zdjęciu są składniki dla dwóch osób, ale proporcje każdy dobierze sobie sam.
Suche składniki trzeba namoczyć w wodzie, każdy osobno, grzyby przynajmniej przez 5 godzin.
Grzyby shitake po moczeniu gotowałam w tej samej wodzie przez ok. 15 minut. Odsączyłam. Wodę warto zachować do podlania potrawy. Kiedy przestygły, przekroiłam je na połówki. (Przy okazji się okazało, że mój kot jest bardzo zaintrygowany ich zapachem. Pamiętacie, jak na Instagramie chwaliłam go, jak pięknie tropi kurki? Najwidoczniej ma słabość do grzybów. 😉 A może też chodzi o to, że shitake mają taki rybny smak?)
Liliowce odsączyłam i każdy kwiat zawiązałam w supełek. Zastanawiałam się, po co, ale jak napisali, tak zrobiłam i dobrze, bo bez zawiązywania liliowce rozłożyłyby płatki i wyglądały jak miotła 😉
Pędy bambusa i kasztany wodne odsączyłam z zalewy. Marchewkę pokroiłam w plasterki, kolby kukurydzy i pak choi – wzdłuż. Kawałek kapusty poszatkowałam.
Makaron sojowy gotowałam przez 2 minuty, odsączyłam i skropiłam olejem sezamowym, żeby się nie skleił ani nie rozsechł.
Każdy składnik po kolei osobno smażyłam na oleju. Tofu na rumiano. Warzywa króciutko, żeby zachowały swoją chrupkość i sprężystość. Pieczarki i shitake najdłużej.
Na koniec wszystkie składniki wrzuciłam na patelnię, polałam sosem sojowym (ok. 3 łyżki), wodą spod grzybów shitake i doprawiłam odrobiną chilli, cukru i soli i zagotowałam.

Danie bardzo mi smakowało i miałam sporo radości z jego przygotowywania, choć ze względu na ilość i czas pracy rzeczywiście ma odświętny charakter. Na pewno będę jeszcze improwizować na jego temat, tylko prościej, szybciej i z mniejszą liczbą składników 😛 Ale w końcu przygotowałam encyklopedyczny przykład wykorzystania liliowców jako warzywa!
Smacznego!
Myślę, że Budda zachwycił się przede wszystkim wyglądem tego danka – o ile oczywiście podano mu tak pięknie, jak u pani 🙂
PolubieniePolubienie
Myślałam, że po gołąbkach z brukselki nic mnie u Ciebie nie zaskoczy 😁 podziwiam Twój zapał!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Eee, to to pikuś, brukselka była znacznie bardziej wyczerpująca 🙂
PolubieniePolubienie