Koniecznie chciałam wykorzystać moją udomowioną dziką miętę, która rozrasta się intensywnie, więc mam jej dużo za dużo ponad moje potrzeby, więc znalazłam sposób na zużycie sporej porcji na raz.

Sernik ze świeżą miętą
1 kg sera sernikowego
400 ml śmietany
duży pęczek świeżej mięty
100-150 g cukru pudru
ewentualnie kilka kropli aptecznych kropli miętowych
4 łyżeczki żelatyny
3 łyżki mleka
ewentualnie łyżka kwiatów klitorii + 3 łyżki mleka lub 1 łyżeczka niebieskiej spiruliny
Spód:
130 g ciastek Oreo czekoladowych albo ulubionych ciastek czekoladowych bez kremu i 40 g masła
Ciastka z kremem (albo do ciastek bez kremu dodaj masła) zmiksuj w blenderze i masą wyłóż dno tortownicy (24 cm). Wstaw do lodówki. Miętę zmiksuj z połową śmietany (śmietana się ubije – to nie szkodzi), dolej pozostałą śmietanę i przecedź. Moja mięta zabarwiła śmietanę na mało apetyczny buro-purpurowy kolor, dlatego zdecydowałam, że nieco zmienię kolor sernika. Zaparzyłam łyżkę kwiatów klitorii w trzech łyżkach mleka.
Żelatynę namocz w zimnym mleku i rozpuść na minimalnym ogniu lub w gorącej kąpieli. Ubij śmietanę z połową cukru. Utrzyj ser z resztą cukru. Połącz z żelatyną. Ja zawsze dodaję trochę masy do żelatyny i mieszam i dopiero wtedy dodaję do reszty masy, bo czasem jak się wlewa żelatynę do zimnej masy, to może się ściąć w grudki. Ser połącz delikatnie z ubitą śmietaną. Jeśli masa wydaje się za mało miętowa – dodaj kilka kropli miętowych.
Masę podzieliłam na pół i do jednej części dodałam niebieskie od klitorii mleko. Do tortownicy z ciasteczkowym spodem nakładałam na zmianę masę niebieską i masę niezabarwioną. Ponieważ masa niebieska była rzadsza niż biała, wzorek mi się nieco rozmył, ale nadmiernie nam to nie przeszkadzało.
Sernik wstaw do lodówki na noc.

Sernik udekorowałam świeżymi borówkami i listkami mięty.
Smacznego!