Lilak jest tą rośliną, którą stanowczo wolę przetwarzać na zimno i choć uwielbiam jego aromat – nie lubię go jeść. Cudowny zapach lilaka nie jest w stanie zagłuszyć mi jego okropnego, cierpko-gorzkiego smaku. W związku z tym wbrew kulinarnej modzie, nie przygotowuję cukru lilakowego, ani lilakowej soli, ani lilakowego przecieru. Może po prostu mam inne receptory smaku na języku, ale nie jestem w stanie przełknąć takiego paskudztwa i już. Ale uwielbiam macerować lilaki w śmietanie, żeby przygotować lody lilakowe lub wyciągnąć z niego cały aromat do syropu na zimno a jeszcze lepiej do miodu lilakowego. Kwiatki odrzucam ale ich kwiatowy aromat zostaje. To jest mój sposób, który wykorzystuję również w przypadku tłuszczów i maceruję kwiaty fioletowego bzu w oliwie lub maśle shea.

Oliwa lilakowa
szklanka kwiatów lilaka (fioletowego bzu)
szklanka oliwy
Kwiaty lilaka muszą być zebrane w suchy, słoneczny dzień. To bardzo ważne, bo do oliwy nie powinna się dostać woda. Kwiaty oskub z łodyżek, wsyp do słoika i zalej oliwą. Odstaw na 24 godziny, po czym dokładnie odcedź. Przechowuj w ciemnej butelce i zużyj w ciągu 3-4 tygodni. Oliwy o zapachu bzów możesz używać do sałatek, ryb, wcierania w ciało itd…

Metoda enfleurage’u to starożytny sposób pozyskiwania olejków eterycznych z delikatnych roślin przy pomocy tłuszczu. Kwiaty nasycają tłuszcz składnikami aromatycznymi i powstaje wonna pomada, którą można następnie ekstrahować zimnym alkoholem. Jeśli czytaliście „Pachnidło” Patricka Süskinda, to właśnie tą metodą posługiwał się Grenouille. Klasyczną metodę enfleuragu używałam kilkukrotnie do fiołków, ale to bardzo pracochłonna metoda.
Masło shea topię i rozlewam na talerzyki cienką warstwą. Następnie w te warstewki tłuszczu wkładam kwiaty i odstawiam w chłodne miejsce, aż kwiaty wyschną. Wtedy wyjmuję kwiatki i wciskam w tłuszcz kolejną porcję fiołków. Kiedy wyschną, wyjmuję kwiaty, a tłuszcz zbieram łopatką do słoiczka. Takie masło można użyć kosmetycznie lub zjeść 😉 Metoda produkcji perfum zakłada kolejny etap: ekstrakcji zimnym etanolem, ale choć mam dostęp do zamrażarki na -80°C, to ten krok już sobie darowałam. Również dlatego, że każdą ilość masła fiołkowego potrafi wetrzeć w siebie moja córka i zwykle po całej czaso- i pracochłonnej procedurze, zostaję z pustym słoiczkiem.

Lilakowe masło shea
W przypadku lilaka idę na skróty: masło shea topię w kąpieli wodnej, potem studzę i kiedy ma temperaturę ok. 30°C zalewam nim oskubane kwiaty fioletowego bzu. Odstawiam na 24 godziny, a potem znów delikatnie roztapiam w letniej kąpieli wodnej. Odcedzam kwiaty a masło o zapachu bzu przelewam do słoiczka i używam. Np.: do szamponu w kostce 😉
Smacznego i pachnącego!
Fantastyczny pomysł! Czy zamiar masła shea mogę użyć bio-oleju kokosowego bez zapachu?
PolubieniePolubienie
Tak, każdy tłuszcz się nada, byle nie miał zapachu, który stłumi zapach bzu.
PolubieniePolubienie