Moje ukochane! Liście lipy są wprost idealnie stworzone dla osób, które nigdy nie zjadły niczego dzikiego. Są delikatne w smaku, lekko słodkawe i wolne od jednego z najczęstszych zarzutów stawianego dzikim roślinom: żaden pies po nich nie chodzi 😉 Choć przekonanie, że po rukoli, sałacie, czy truskawkach nie kicają króliki, lisy i sarenki jest dość zabawne. Nie wspominając o sikających trzmielach 😛
No ale wracając do lipy, koniecznie spróbujcie. Prosto z drzewa! A potem narwijcie do obiadu 🙂

Sałatka z lipy i klonu
młode liście lipy
młode liście klonu
pąki liściowe lipy
kwiaty klonu
olej lniany lub oliwa
sok z cytryny lub ocet jabłkowy
sól cypryjska
Mieszamy, doprawiamy, podajemy do obiadu.
Taką surówkę zrobiliśmy podczas warsztatów dzikiej kuchni na Żuławach w Domu Podcieniowym Mały Holender.

Tutaj możecie obejrzeć więcej zdjęć z tego spotkania KLIK. Szczerze powiem, że było świetnie! Ja byłam odpowiedzialna za część kulinarną (przygotowywaliśmy dania z „Pysznych chwastów”), towarzyszył nam pan Sebastian Nowakowski – botanik i pani Anna Sosnowska – farmaceutka, więc jak widzicie warsztaty były merytorycznie zabezpieczone pod każdym kątem 😉 W dodatku organizator spotkania pan Marek Opitz roztaczał nad nami wspaniałą aurę gościnności.

To był wg mnie bardzo ciekawy i owocny dzień spędzony niemal całkowicie na spacerach i zbiorze dzikich roślin.

Poznałam cudownych, przesympatycznych ludzi. Ugotowaliśmy chyba z osiem dań z dzikiego zielska, więc miałam okazję podzielić się swoimi smakami, a i dyskusja o zdrowym odżywianiu się przytrafiła. Tu akurat smażymy pędy chmielu zwane dzikimi szparagami.

Z botanicznej strony najbardziej zachwycającym znaleziskiem były dzikie tulipany – olśniewające! Czysta gracja i wdzięk.

Pozdrawiam i bardzo dziękuję za mile spędzony czas!
A kto jeszcze nie jadł, to koniecznie niech spróbuje listków lipy 🙂
Gosia