Kolejna żelazna pozycja w naszym wiosennym menu. Nie ma bata, żebym przeszła obojętnie obok pączków mniszka lekarskiego. Szczególnie kiedy pada deszcz i nie ma jak pozbierać kwiatów na racuchy 🙂
Pączki mniszka a’la szparagi
Trzeba wybierać ciasno zwinięte pączki, takie beczułeczki, ledwie zawiązane, a nie pędzelki. Czyli jemy pączki nigdy nieotwarte, a nie kwiaty, które już się otwarły i z powrotem stuliły z zimna. (Jak kwiaty są już otwarte to zapraszam na racuszki🙂 ) Tak więc zbieramy młode, dziewicze pączki mniszka lekarskiego bez łodyżek. Żeby się najeść, trzeba zebrać ich naprawdę sporo, ale że w porównaniu do innego zielska podczas obróbki niewiele tracą na objętości, więc podczas zbiorów łatwo oszacować, ile już mamy. Oczyszczamy pączki z zielonych przylistków, nie trzeba tego robić, ale mnie dzieci marudzą na farfocle. Roztapiamy na patelni masło lub inny tłuszcz i króciutko smażymy pączki. Można posypać bułką tartą, czyli podać „po polsku”.
Jeden z moich ulubionych przepisów z „Pysznych chwastów” 🙂
Smacznego!