Głóg jest jednym ze sztandarowych owoców jesieni, jednak poza nalewką, syropem, galaretką i herbatką w sumie nie wiele się z niego robi. Pierwszy raz na keczup z głogu natknęłam się w książce Wojciecha Amaro: „Natura Kuchni Polskiej”, potem znalazłam przepisy na sos z głogu na wielu anglojęzycznych stronach, więc ze wszystkich wyciągnęłam co najciekawsze. U szefa Amaro dodatkowym składnikiem sosu głogowego były świeże pomidory, ponieważ głóg sam z siebie ma raczej nijaki smak, postanowiłam również go podkręcić pomidorami, ale suszonymi.
Keczup z głogu
400 g głogu
100-150 g suszonych pomidorów w oliwie
1/2 szklanki czerwonego wina
2 łyżki octu jabłkowego
ząbek czosnku
1 mała czerwona cebula
2 łyżki brązowego cukru
1 łyżka oliwy
mała łyżeczka musztardy
chilli, sól kamienna, pieprz
Głogu nie drylowałam, bo sama nie byłam dość zdesperowana, ani nie dysponuję stadem zapatrzonych we mnie podkuchennych. Głóg wrzuciłam do rondelka z winem. Ewentualnie można podlać jeszcze odrobiną wody. Trzeba głóg gotować do miękkości, po czym przetrzeć przez sito, żeby pozbyć się pestek. Drobno posiekaną cebulę, czosnek i pokrojone, odsączone pomidory podsmażyć chwilkę na odrobinie oliwy. Dodać głóg, wszystkie przyprawy, ocet i pogotować jeszcze chwilę, żeby zagęścić. Dokładnie zmiksować. Skorygować smak (powinien być dość kwaśny, słodki i raczej ostry, sprawdźcie, czy nie zapomnieliście soli – ona wydobywa inne smaki). Przełożyć do słoiczków i zapasteryzować.
Powiem, że całkiem ciekawy ten sos z głogowy, zdecydowanie jeden z fajniejszych przetworów z głogu, jakich próbowałam.
Smacznego!
Jesteś mistrzynią 🙂 Jutro robię. Podam z lodami z sera gorgonzola i gruszki.
PolubieniePolubienie