Dietetyczne ciasto czekoladowe – bez glutenu, bez cukru, bez jajek, bez mleka, bez cholesterolu, bez pszenicy, za to 100% smaku!
1 szklanka mąki gryczanej
0,5 szklanki mąki jaglanej
1 łyżka cukru z wanilią lub 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
szczypta soli morskiej
3 łyżki kakao
1 łyżeczka sody
1/3 szklanki oleju lub oliwy
1 łyżka octu balsamicznego
0,5 szklanki dżemu malinowego bez cukru
0,5 szklanki daktyli namoczonych w 3/4 szklanki zimnej przegotowanej wody lub mleka owsianego
Daktyle namoczyć rano lub poprzedniego dnia. Zmiksować na gładką papkę. (Jeśli zniechęca Was bardzo zabawa z daktylami, użyjcie brązowego nierafinowanego cukru. Tylko wtedy już nie będzie tak dietetycznie;)) Suche składniki zmieszać, dolać składniki płynne, wymieszać łyżką tylko do ich połączenia. Ciasto powinno być dosyć rzadkie. Przelać ciasto do tortownicy 18-20 cm wyłożonej na dnie papierem. Piec w 180°C, przez ok. 25-30 minut, do suchego patyczka.
Polewa
3/4 tabliczki gorzkiej czekolady
2 łyżki oliwy
1 łyżka miodu
2 łyżki wody lub soku np.: pomarańczowego
Czekoladę roztopić w kąpieli wodnej. Dodać resztę składników i rozmieszać. Posmarować wystudzone ciasto.
Miałam nadzieję, że mi trochę ciasta zostanie, żeby zrobić okruszkowy deser z kremem budyniowym, bo ciasto gryczane zawsze fajnie się kruszy, ale gdzie tam! 🙂
A na koniec rozwiązanie konkursu kreatywno-destrukcyjnego. Mieliście za zadanie wymyślić, na co można przerobić lub jak widowiskowo zniszczyć różowy termos i bardzo się cieszę, że podstawowy cel zadania, tzn dobrze się bawić, został zrealizowany 🙂
Niestety nie podaruję nikomu samego bohatera konkursu, ponieważ termos ów od dawna nie ma szczelnego zamknięcia. Codziennie domykałam go paskiem świeżej folii aluminiowej. Nawet największemu wrogowi bym go nie dała, a co tu mówić o ludziach w potrzebie, czy innych mamach. Pomysłów było wiele i wszystkie były świetne. Naprawdę rewelacyjne i niesamowicie utrudniające mi dokonanie wyboru. Najbardziej zażarty bój toczył się między 6 propozycjami, by w dogrywce zostały dwie całkowicie mnie rozbrajające: domek dla chomika i drapak dla kota (choć tramwaj też był niezmiernie kuszący). Ostatecznie, decyzją moich latorośli, książkę: „Kwiatowa uczta. Jadalne kwiaty w 100 przepisach” z dedykacją autorki
otrzymuje:
Proszę o podanie danych do wysyłki na maila. Jeżeli zwycięzca nie zgłosi się w ciągu tygodnia, nagroda przechodzi dalej.
A dla Wiewióry mam nagrodę pocieszenia 😉