W tym miesiącu moja kuchnia zamieniła się w lodziarnię. Produkcja lodów trwała dzień w dzień dopóki skwierczały nam upały, aż zaczynałam się obawiać, że zapasy owoców w zamrażarce znikną zanim skończy się lato:)
Mam nadzieję, że upały jeszcze wrócą (pewnie we wrześniu:)) i mój wpis przyda się.

Poznany przeze mnie w ubiegłym roku bananowy patent na produkcję lodów, w tym roku zagościł już chyba na wszystkich blogach. Podobno jest to pomysł stary jak świat, a jest banalnie prosty, pod warunkiem posiadania blendera. Jeżeli jeszcze macie jakieś wątpliwości, czy warto go wypróbować, pozwólcie, że je rozwieję. To pyszny, zdrowy i kompletnie bezmleczny sposób na ochłodę i słodkie małe co nieco.
Do produkcji lodów potrzebujemy: blendera, zamrożonych owoców i bananów, które nadają lodom aksamitną konsystencję.

Do blendera wrzucamy pół dużego banana i szklankę dowolnych zamrożonych owoców:
truskawek, malin, borówek czarnych, wiśni bez pestek, porzeczek, żurawin itd.
Banana warto wstawić na 20 minut do zamrażarki, a owoce w tym czasie przełożyć do lodówki. I miksujemy. I gotowe.

Jeżeli konsystencja jest zbyt rzadka, wstawiamy na 20 minut do zamrażarki, albo przelewamy do foremek na lody.
Na pierwszym zdjęciu uwieczniony został debiut ikeowskich foremek na lody. Jak widzicie, po trzech latach polowania, wreszcie udało mi się je kupić 😉 Ale te plastikowe trzymadełka są dla mnie nie do przejścia, bjech! To był pierwszy raz i ostatni, kiedy ich użyłam. Pozostaję przy drewnianych patyczkach.
Ze starych tubek też nie rezygnuję – przydają się przy masowej produkcji lodów:) Tutaj lody w paski: truskawkowo-wiśniowo-malinowe.

Dodaję do akcji: lodowej, borówkowej, owocowo leśnej, truskawkowej, wiśniowej, malinowej, uff, aż się zasapałam:)