Lawendowe czekoladki były moim marzeniem od dawna. W zasadzie planowałam je zrobić od trzech lat, kiedy zobaczyłam plakat francuskiej cukierni… Ale sama lawenda to dla mnie za mało. Luscinia to określenie połączenia lawendy z fiołkami i odrobiną wanilii, magiczne wprost i nie do podrobienia. Fiołki dodają lawendzie delikatnego muśnięcia słodyczy, zaś lawenda nadaje fiołkom drapieżnej ostrości.
Ja zrobiłam wersję przystosowaną da naszej diety, po ludzku można przygotować zwyczajnie nadzienie ganache ze śmietanki kremówki i białej czekolady.
Czekoladki Luscinia
tabliczka czekolady deserowej
50 ml mleka (koziego, migdałowego, owsianego)
60 g masła kakaowego
40 g mleka w proszku (ryżowego lub koziego)
2-3 łyżki cukru
2 łyżeczki syropu fiołkowego
ziarenka z połowy laski wanilii
pół łyżeczki suszonej lawendy (lub dwie gałązki)
kandyzowane fiołki
Czekoladę trzeba roztopić, utemperować, wysmarować nią foremki do czekoladek (albo do lodu) i wstawić je do lodówki.
Mleko zagotować z lawendą, syropem i wanilią, odstawić na 10 minut, po czym wyjąć lawendę (przecedzić). W gorącym mleku rozpuścić cukier, wrzucić do niego masło, mleko w proszku i mieszać, aż lawendowe „ganache” się wystudzi. Lub po prostu ugotować tradycyjne ganache z kremówki i białej czekolady.
Napełnić czekoladowe skorupki masą (trzeba zostawić trochę miejsca na denka) i wstawić do lodówki. Ponownie rozpuścić pozostałą czekoladę i zamknąć czekoladki. Wstawić do lodówki, a kiedy zastygną, wyciągnąć. Na wierzchu czekoladek nakropić maluteńkie kropeleczki czekolady i przykleić do nich kandyzowane fiołki.
Odrobinka kwiatowej magii na Dzień Matki.
Jedna myśl na temat “Czekoladki "Luscinia" – lawendowo-fiołkowe”