Ha! Po raz pierwszy jadłam moje ciasto upieczone przez kogoś innego! Na urodzinach Koleżanki Córci, jej Mama się ujęła się honorem, by ugościć nawet dziwolągi i upiekła zebrę z mojego przepisu. Przy czym nie miała zakalca, tak jak ja;) W dodatku Mama Koleżanki stwierdziła, że smakuje dokładnie tak samo jak jej zebra pieczona tradycyjnie (no i po co te jaja?). Moja Córcia uznała ciasto za bardzo smaczne (ja również) i z dumą jadła „obce” ciasto:) Dziękujemy!
Ale to mi przypomniało, że mam jeszcze zaległe muffinki zebrowate, a właściwie łaciate:) Chociaż oczywiście na koźlinie a nie na krowinie.
Muffinki marmurkowe
1,5 kubka mąki
0,5 kubka cukru nierafinowanego
szczypta soli morskiej
1 łyżka kakao
1 płaska łyżeczka sody
1/3 kubka oleju
1,5 łyżeczki octu balsamicznego
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
1 łyżeczka cukru z wanilią
1 szklanka mleka koziego
Suche składniki za wyjątkiem kakao i cukru z wanilią zmieszać, dolać składniki płynne, wymieszać tylko do połączenia składników. Przelać połowę do drugiej miski i do jednej części domieszać kakao, do drugiej domowy cukier waniliowy. Nakładać do foremek muffinkowych wysmarowanych oliwą na zmianę łyżkę ciemnego ciasta i łyżkę jasnego i znów łyżkę ciemnego. Lekko zmieszać ciasto wykałaczką. Piec ok. 17-20 minut w 180°C, do suchego patyczka.
Pyszne jak zawsze!