Aż strach jak ten czas ucieka. Różyczki ostatni raz piekłam trzy lata temu, a nawet się nie spostrzegłam. Nie byłam pewna, czy wyjdą z takiego dziwnego ciasta, ale w sumie niby czemu miałyby nie wyjść?
Owsiane różyczki
szklanka mąki
pół szklanki otrębów owsianych zmielonych w blenderze
pół kostki margaryny nieutwardzanej lub masła klarowanego
2 łyżki cukru pudru z wanilią
łyżka mleka koziego lub owsianego
2 łyżki oliwy
Ze składników zagnieść ciasto. Jeżeli się nie klei, dodać odrobinkę mleka lub oliwy, jeżeli się ciągle lepi – podsypać mąką. Wałkować dosyć grubo i wycinać kółka (np kieliszkiem). Składać po 4 kółeczka w rządku, zwinąć w rulonik i przeciąć go na pół. A najlepiej zatrudnić do tego dziecko;) Już dawno Córcia nie miała tyle frajdy z pieczenia. A najwięcej miała radości, kiedy w piekarniku moje różyczki się porozpadały, a jej nie:) Piec ok. 12 minut w temperaturze 200ºC.
Część posypałam różanym cukrem, który niestety w pieczeniu stracił kolor, jednak aromatu nie stracił;) Ciasteczka nieco zapychają i na przyszłość wstępnie bym uprażyła owies na suchej patelni lub dodała jakiegoś mocniejszego aromatu: kawy lub skórki cytrynowej. Można też posypać cukrem pudrem.
Ciasteczka dodaję do akcji otrębowej i wegańskiej: