Właśnie wróciłam z urlopu i w ciągu kilkunastu minut natknęłam się na kilka witryn z kradzionymi zdjęciami. Nawet się nie przyłożyłam do tego tropienia. Były to zarówno strony prywatne, jak i firmowe. Złodzieju, dlaczego bierzesz coś, co nie należy do Ciebie?!
Czy naprawdę jedynym sposobem zachowania zdjęć dla siebie jest przeprowadzenie przez środek zdjęcia wielkiego podpisu? Bo przecież dyskretny autograf z boku można łatwo wyciąć… Tłumaczenia takich osób są doprawdy żenujące. Bo to takie ładne, bo pytałem w innym miejscu i mi nie odpowiedzieli, bo przecież jest w sieci publicznej itd.
Jeżeli podoba Ci się jakieś zdjęcie – zapytaj, a po uzyskaniu pozwolenia podaj autora i link do oryginału. I NIGDY NIE ZMIENIAJ CUDZEGO ZDJĘCIA! Odcięcie podpisu to jeszcze bardziej barbarzyński rabunek z praw autorskich. Następna osoba znajdzie zdjęcie i już zupełnie nieświadomie uzna je za bezpańskie. Czy odciąłbyś podpis z obrazu na ścianie? Nie – to dlaczego robisz to z cudzym zdjęciem? Jeżeli uważasz, że to nic wielkiego, bo zdjęcie to tylko pstryknięcie migawki, to zrób je sobie sam. A jeżeli uznajesz, że ktoś włożył w to nieco trudu, to uszanuj go.
Co ciekawe znalazłam również blogi, na których zamieszczono cudze zdjęcia i teksty jako swoje. Jak w tym kraju ma być dobrze, skoro plagiat i kradzież są wszechobecne? Ile Waszych zdjęć skradziono? Ile autorskich przepisów wysłano na konkursy lub do gazety?
Jak słowo daję, odechciewa mi się. Poco mam tuczyć cudzą próżność?