Stała się rzecz straszna. Rybka Córci – Karolinka – umarła. Biedactwo została niechcący uszkodzona przez malutką kuzyneczkę i umarła. Niestety, nie dopilnowaliśmy tego wyjątkowo rozbrykanego dziecka…
Chociaż nie raz w czytanych książkach pojawiała się śmierć, to de facto jest to pierwsze zetknięcie mojego dziecka z umieraniem i bardzo to przeżywa. Powiedziała, że będzie płakać przez 10 dni i zawsze, kiedy zobaczy rybkę. Zapytała, czy informacja o śmierci Karolinki będzie w wiadomościach w telewizji. Odpowiedziałam, że chyba nie zdążą już przysłać kamery, ale mogę o tym napisać w komputerze.
Tak więc, rybka Karolinka, piękny błękitny samczyk bojownika, po przeżyciu u nas 9 miesięcy, zjedzeniu trzech opakowań kulek i zbudowaniu niezliczonych gniazd, popłynęła w Wielki Błękit.
Pożegnanie Córci:
Pogrzeb odbył się w strugach deszczu pod krzakiem dzikiej róży. Fatum jakieś czy co?…