Liofilizowane drożdże to świetny wynalazek. Mogą sobie leżeć i leżeć, aż przyjdzie dzień, kiedy leje jak z cebra i nikomu nie chce się iść do sklepu i wtedy są jak znalazł.
No i znalazły się takie dni. Upiekłam wtedy bułeczki. Raz wg mojego przepisu na pączki bez jajek i raz wg przepisu Bei. Praktycznie niewiele się różnią. Moje są brzydsze i większe, wg Bei udało mi się zrobić mniejsze i zgrabniejsze, ale za to moje były bardziej puchate. W smaku prawie identyczne. Może nabiorę kiedyś wprawy i uda mi się zrobić takie maciupcie bułeczki jak Bea;)
Moje mleczne bułeczki drożdżowe (na podstawie przepisu na pączki bez jajek i bez mleka krowiego)
300 g mąki
6 łyżek oleju lub oliwy
250 ml koziego mleka (lub dozwolonego roślinnego, nawet może być woda)
7 g suszonych drożdży
2 łyżki cukru lub miodu (dałam 1 cukru i 1 miodu)
szczypta soli
Bułeczki drożdżowe bez jajek wg Bei (oryginalny przepis)
320 g mąki
60 ml oliwy (4 łyżki)
180 ml letniego mleka (koziego, migdałowego, owsianego)
1 łyżeczka suchych drożdży
2-3 łyżki syropu z agawy lub miodu (lub cukru) (dałam 1 cukru i 1 miodu)
1/2 łyżeczki soli
Postępowałam w obu przypadkach tak samo:
Zmieszać mąkę z drożdżami, solą i cukrem. Dolać letnie mleko i oliwę, wyrobić na gładkie ciasto. Zostawić w ciepłym miejscu do wyrośnięcia (podwojenia objętości) około godziny. Potem wyrobić, urywać ciasto po kawałku, toczyć kulki (jeżeli ciasto się klei można posmarować dłonie oliwą) i układać bułeczki na naoliwionej blaszce. Odstawić na pół godziny do wyrośnięcia. Posmarować mlekiem kozim i piec 15-20 minut w 180°C.
Niezależnie od przepisu bułeczki znikały w tempie ekspresowym, a o ostatnie sztuki była wojna między Córcią a Tatusiem:)
Smacznego!