Ciasto gryczane chodziło za mną od kiedy zobaczyłam je na starym blogu Alicji. A teraz nie działa jej ani stary ani nowy blog:(
Długo nie mogłam znaleźć mąki gryczanej, aż wreszcie uznałam, że zmielę sama kaszę gryczaną w mini-blenderku w 2-łyżkowych porcjach. Kiedy już doszłam do tego stopnia zdesperowania, udało mi się dostać mąkę gryczaną:)
Wyborne ciasto, a Córcia nie mogła przestać wyjadać je na surowo jako mieszaniny mąki gryczanej, mleka i oleju (przed dodaniem alku;))
1,5 szklanki mąki gryczanej
3/4 szklanki cukru
bardzo płaska łyżka kakao
1 łyżeczka proszku do pieczenia BIO
6 łyżek oleju
1 łyżeczka octu balsamicznego
1 łyżka whisky (uznałam, że będzie pasować:))
1 szklanka mleka koziego rozcieńczona 3:1 wodą
Suche składniki trzeba zmieszać, dolać składniki płynne, wymieszać. Piekłam w tortownicy 18 cm przez ok. 45 minut w 180°C, aż patyczek był suchy.
Absolutnie przepyszne ciasto! I świetny sposób, żeby przemycić trochę wartościowego ziarna kaszowym niejadkom:) Na szczęście my do nich nie należymy, już raczej do koneserów kaszy, więc tym bardziej chwalę to ciasto.
Dobrze by do niego pasowały kwaśne wiśnie lub żurawina jak w oryginale. Ponieważ ja jak zwykle piekłam po swojemu, podaję oryginalny przepis znaleziony u Alicji, który wyglądał tak:
