Nic na to nie poradzę;) Kwiatki chyba stają się moją obsesją.
Może to i nudne, mało kreatywne i schematyczne. Ale nie dla nas, nam kwiatki sie nigdy nie znudzą. Kwiatki z marcepana to ulubiony motyw dekoracyjno-jedzeniowy mojej Córci (mój też:)). Mała uwielbia ciasta i ciasteczka ozdobione kwiatuszkami, a nawet prosi o lepienie samych kwiatków bez okazji. Wtedy, żeby się nie pogniotły i wyglądały jak bukiet wbijamy je na wykałaczce w jabłko. Takie kwiatuszki to również okazja do, wyjątkowego w formie, poczęstowania najbliższych słodkim drobiazgiem. Bo czyż to nie urocze dostać od 4-letniej dziewczynki malutkiego kwiatuszka? Córcia najchętniej lepi (i rysuje) samodzielnie właśnie kwiatuszki (na zmianę z bałwankami i słoneczkami:))
Ciasteczka były resztkowe tzn.: resztka margaryny, resztka mąki, resztka cukru waniliowego itd:)
ok 1 łyżki cukru pudru z wanilią
ok ćwierć kostki margaryny
1 łyżeczka oliwy
pół łyżeczki stratej skórki pomarańczowej
kapka soku pomarańczowego
+ 1/3 tabliczki gorzkiej czekolady, szczypta cukru, pół łyżeczki koziego mleka w proszku
naturalnie zielona posypka, marcepan, kropla zagęszczonego soku z buraka
Z wszystkich składników zagniotłam ciasto, podsypując mąką. Rozwałkowałam (jak zwykle przy pomocy butelki po oliwie) i wycinałam kółka kieliszkiem. Piekły się ok. 10 minut w temperaturze 180ºC (tylko dałam je za nisko i się zbytnio spiekły).
Wystudzone ciasteczka smarowałam czekoladą rozpuszczoną z cukrem i mlekiem. Na to kwiatuszki i trawka.
Kolejna nieciekawa, mało twórcza i sztampowa łączka na talerzu;P