Chciałabym Wam kogoś przedstawić. Oto Łałuś. A właściwie Łałusinka, ponad pół roku temu, nie jestem pewna dlaczego, zmienił rodzaj;) Psinka Łałusinka, dawniej Łałuś, a bardzo dawno temu WA-WA, to ukochana przytulanka mojej Córci. Ba! Nawet chwilami jej alter ego.
Łałusia przyniósł Aniołek pod pierwszą życiową choinkę i od tamtej pory przyrósł do rączki. Spanie, jedzenie, przebieranie, nawet czasem kąpanie, spacerowanie etc… odbywało się ZAWSZE z Łałusiem. Intensywne użytkowanie, co pociągało pranie biednej Psinki kilka razy w miesiącu, sprawiło, że zmienił się nieco jej wygląd. Czego ten psiak nie musiał znosić…
Teraz pomału Łałusinka odchodzi w odstawkę. Nie chodzi już codziennie do przedszkola, nie wisi w ręce na spacerach, ani pod pachą w czasie zabawy. Nawet kilka nocy spędziła poza łóżeczkiem;) Cieszy nas to dorastanie Córci, bo nieco się obawialiśmy wizji Łałusinki w szkolnym plecaku… Jednak sentyment do Łałusia i wdzięczność za kojenie dzieciecych lęków pozostanie w nas na zawsze.
W zasadzie Łałusinka urodziny obchodziła w grudniu, ale w tym roku jakoś nie było kiedy ich zorganizować. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Być może to ostatnia okazja;) Poprzednio „piesek” „dostał” „kość„.
A oto tegoroczny tort (powiedzmy, że imieninowy:)) dla Łałusinki
Ciasto czekoladowe bez jajek, takie jak zwykle, tyle że pieczone w miseczce i muffince, otulone marcepanem, na nosie z dodatkiem kakao. Oczka to zastygnięte krople czekolady. Świeczek tym razem nie było, bo jak wstawić 3,5 świeczki? No i gdzie by je wetknąć? 🙂
Miłej majówki!