Miało być na wizytę cioci, ale ciocia przełożyła wizytę. Jej strata, bo my zjedliśmy z wielkim apetytem:)
1 szklanka mąki
1 szklanka mielonych migdałów
1/2 szklanki cukru
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka imbiru
1 łyżeczka proszku do pieczenia BIO
6 łyżek oleju
1 łyżka Cointreau
1 szklanka tartej dyni (potrzebny jest plaster grubości ok 4 cm ze średniej dyni)
0,5 szklanki mleka koziego
Suche składniki zmieszałam, dolałam płynne oraz dynię i wymieszałam. Piekłam ok. 50 minut w 180°C w tortownicy 18 cm.
Żałuję tylko, że ciasto nie zachowało tej cudownej słonecznej żółci dyni.
Prawie udało mi się osiągnąć doskonałą konsystencję:) Trochę przy dnie było glutowate, ale jednak migdały nawet zakalcowi nadały lekką kruchość 🙂 Z dyni piecze się inaczej niż z cukinii, podobnie bardziej do marchwi.
Kto chciałby upiec normalne (jajeczne) ciasto z dyni, a nie wie jak, polecam zamienić marchewkę na dynię np w tym przepisie.
A tak się do mnie ciasto uśmiechało po degustacji, kiedy wylądowało na nadpalonym odartym kuchennym blacie 😉
Pomimo iż popełniłam straszliwy falstart, Bea zgodziła się na udział mojego ciasta w tegorocznym Festiwalu Dyni. Uśmiecham się do Bei razem z ciastem 🙂