Przysięgam, że już mam dosyć róż. Już nie mogę!!! Dalej kocham ten zapach, który mnie odurza do nieprzytomności, ale słabo robi mi się, kiedy mam je wziąć do ust. Naprawdę już mi uszami wychodzą. To dziecko mnie zmusza! Tak było też z lodami, o które marudziła od czasu, gdy dostałam książkę Kathy Brown (przepis na jej sorbet pod linkiem).
– Mamusiu, co to jest na obrazku?
– Lody z róż.
– Ojej! A możesz takie mi zrobić? Możesz, możesz? Proooooszę…
Do tego marudzenia przyłączyła się siostrzenica, więc od siostry pożyczyłam maszynkę do lodów i od tygodnia robię lody różane:/
Sorbet różany:
przecier z płatków róży zalałam niewielką ilością wrzątku, odstawiłam do ostygnięcia, dosypałam łyżeczkę glukozy, łyżeczkę łagodnej oliwy i chlup do maszynki. Po 20 minutach jest gotowy:)
Sorbet malinowo-różany:
Przy okazji kruszonu stwierdziłam, że maliny i róże cudownie się uzupełniają. Maliny przetrzeć przez sito, połączyć z tartymi płatkami róży, dodać łyżeczkę łagodnej oliwy, wrzucić do maszynki.
Lody mleczno-różane:
Tarte płatki róży, mleko ryżowe, łyżeczkę glukozy i łyżeczkę łagodnej oliwy wlać do lodowej maszynki:)
Sorbet z soku różanego:
Sok różany wlać do porządnie schłodzonej maszynki do lodów. Pyszności!
Mnie smakowały najbardziej właśnie te. Córci – z samego przecieru.
Wszystkie lody były wytwarzane pod surową kontrolą;P