To już chyba ostatnie róże w tym sezonie. Co prawda jeszcze kwitą, ale kwiaty są już oblezione przez mszyce, więc ciężko pozbierać ładne płatki:( W dodatku ledwie zdążyłam ze zbiorami przed burzą. Niestety ja nie zdążyłam i wracałam już całkiem mokra. A sok robiłam przy akompaniamencie piorunów. Błyskawice przecinały całe niebo, a w powietrzu unosił się zapach ozonu. Ciekawe, czy przeszedł do soku?…
150 g płatków dzikiej róży wielokwiatowej (zdjęcie poniżej), rdzawej, jabłkowej (chyba) i białej róży cukrowej (zdjęcie powyżej)
500 ml wody
500 g cukru (pół na pół biały i brązowy)
sok z połowy cytryny (lub pół łyżeczki kwasku cytrynowego)
Wodę zagotować rozpuszczając w niej cukier. Wrzątkiem zalać płatki, dodać sok z cytryny i zamknąć na 2 do 4 dni.
W ogóle to miały być konfitury, które też zaczyna się robić od zalania wrzątkiem płatków. Niestety białe płatki straciły cały swój urok i uznałam, że nikt nie będzie jadł takiego „niewiadomoczego” i szybciutko przerobiłam na syrop:) Jego zdjęcie pod syropem z dzikiej róży cukrowej😉 Kolor pochodzi przede wszystkim od brązowego cukru.
Podobno dawniej uważano, że dzika róża jest doskonałym lekarstwem na wściekliznę. Stąd jej łacińska nazwa: Rosa canina – psia róża. Po angielsku też jest tak nazywana dog rose.
Malutkie płatki róży wielokwiatowej zbiera się OKROPNIE! Umęczyłam się przeraźliwie w dusznym przedburzowym powietrzu, ściekały ze mnie litry potu. Ale warto było! Te drobniutkie płatki smakują zupełnie jak rajskie jabłuszka. Na prawdę:)
A tak uroczo wyglądają pojedyncze płatki róży wielokwiatowej. To dla Ciebie mój śliczny W :o)*