Ostatnio kilka razy widziałam domowe Bounty, przepis znalazłam na blogu Moje Wypieki i zaadaptowałam po naszemu:) Ponieważ to eksperyment, zrobiłam mikroporcję, żeby nie marnować produktów, gdyby coś poszło nie tak…
Bounty
Wyszło 9 pełnowymiarowych czekoladek i jeszcze starczyło na różne cosie:)
100 g wiórków kokosowych
30 ml mleka sojowego
50 g cukru pudru
40 g margaryny
gorzka czekolada (tabliczka)
Wymieszałam wiórki z cukrem pudrem. Podgrzałam mleko z margaryną, jak się rozpuściło, zmieszałam z wiórkami.
Za pierona się to nie chciało lepić, zmarnowałam trochę kokosa i czekolady na próby. Ponieważ czekać godzinę, aż masa zastygnie w lodówce też mi się nie chciało, więc wspomogłam się silikonowymi foremkami do lodu:)
Wysmarowałam dołki czekoladą, po 5 minutach w lodówce, formy do pralinek były gotowe. Poupychałam do środka masę kokosową i zatkałam po wierzchu czekoladą.
Po godzinie można było jeść. I to był błąd. Znaczy były całkiem smaczne, ale te 2 sztuki, które dotrwały do dnia następnego, to dopiero nabrały smaku i charakteru 😛
Ogólnie smaczne. Mała wcinała tak, że po uszy się wysmarowała, ale jak ktoś może na maśle i z prawdziwym mlekiem, to niech nie kombinuje:)
Natomiast kokosanki to efekty próbnego zlepiania bounty, które się nie zmarnowały.To te w prawym górnym rogu:)
Czekoladę zmieszaną z kokosem też upchnęłam do foremek, a do środka wetknęłam malutką kulkę marcepana. Jak to w życiu bywa, prowizorka przerosła smakiem pierwowzór:)
Pralinki marcepanowe
Nic prostszego i na dodatek nie da się zepsuć:)
Utoczyć kulki z gotowego marcepana, w każdą wtykając orzech laskowy. Oblać czekoladą i obtoczyć w tartych migdałach. Mniam!
Pralinki migdałowe
Resztki tartych migdałów, których używałam do obtaczania marcepanków, zmieszałam z czekoladą. W taką masę wetknęłam malutkie kuleczki marcepana, obtoczyłam w cukrze, a na wierzchu położyłam orzechy pekanowe.
Nie wiem czemu nie cierpię nazwy: pralinki. Czekoladki to zawsze dla mnie były i będą:)
Jeszcze została mi odrobina rozpuszczonej czekolady więc powstały
czekoladowe listki
Rozpuszczoną czekoladą posmarowałam spód liści cytryny (domowa hodowla) i odstawiłam do zastygnięcia. Potem wystarczyło tylko oderwać liść jak plaster i gotowe. Chciałam ich użyć do ozdobienia tortu orzechowego (dlatego w ogóle w domu miałam orzechy laskowe, pekany i marcepan) ale moja kochana Córeczka uznała, że są śliczne i od razu je zjadła:)
Do tego typu ozdób nadają się w miarę sztywne, nietoksyczne liście o wyraźnym rysunku żyłek.